Grafik kasjera. O prośbach grafikowych słów kilka.

Grafik kasjera to nieodłączny element jego pracy. Ta z pozoru zwykła kartka papieru niejednokrotnie okazuje się być wyrocznią i determinantą tego, czy Twoja zmiana w sklepie będzie udana, czy wręcz przeciwnie…

atrybut alt grafik kasjera

Zacząć należy od tego, że stworzenie miesięcznego grafiku dla kilku lub kilkunastu osób to nie lada wyzwanie. Tym bardziej, jeśli Twój kierownik respektuje tzw. prośby grafikowe. Wówczas może się okazać, że tego samego dnia ¾ zespołu chciałoby akurat dzień wolny, ale z wiadomych przyczyn ktoś będzie musiał się poświęcić, bo sklep wolnego mieć nie może. Dla zwykłego śmiertelnika pracującego standardowym systemem 8h to niedorzeczne, żeby zgłaszać prośby o dzień wolny (zaznaczam, że to nie to samo co urlop). Jednak handel rządzi się nieco innymi prawami i w nim nie ma miejsca na żadne standardy. 😉

Lata pracy w handlu pozwoliły mi wyodrębnić kilka typów kasjerów, którzy utarli pewne schematy i co miesiąc zachowują się tak, jakby grafik miał być ułożony wedle ich uznania i na ich polecenie. 

NIE WPISZĘ ŻADNYCH PRÓŚB, ALE PÓŹNIEJ BĘDĘ NARZEKAĆ NA WSZYSTKO

Niestety i tutaj muszę uderzyć się w pierś, bo niejednokrotnie zdarzyło mi się tak zachować. Ogólnie rzadko kiedy wpisywałam prośby. Wynikało to z szacunku do pracy kierownika. Skoro w danym miesiącu nie miałam zaplanowanych nagłych spraw (np. lekarz) uważałam, że jestem w stanie dostosować swoje prywatne sprawy do grafiku bez zaznaczania próśb. Dalej uważam, że prośby grafikowe to przywilej, który absolutnie nie powinien być nadmiernie wykorzystywany przez pracowników. Z drugiej jednak strony nasza dyspozycyjność może też zostać wykorzystana przez kierownika. Skoro w zespole ma jedną osobę, która praktycznie może pracować zawsze i kilka lub kilkanaście osób, które pracę traktują życzeniowo, to może się okazać, że najmniej pożądane zmiany dostanie ten, który najbardziej jest fair. I stąd częste frustracje po otrzymaniu grafiku. I tak źle i tak nie dobrze. Z czasem więc zrozumiałam, że należy wpisywać DW choćby w weekendy, żeby nie pracować np. 3 sobót, gdy ktoś inny nie miał ani jednej.

JESTEM STUDENTEM I KASJEREM Z PRZYPADKU

O jejku. Już na samą myśl o pewnych sytuacjach ze studentami w roli głównej chce mi się śmiać. Na pewno mieliście do czynienia ze studentami, których największym atutem przy zatrudnianiu była dyspozycyjność:

– po takich słowach każdemu kierownikowi świecą się oczy i jest nimi kupiony bez reszty. No chyba, że jest starym wygą i niejednokrotnie przerabiał już tak wspaniale zapowiadające się przypadki…

Wcale nie trzeba długo czekać, bo już pierwszy miesiąc takiego delikwenta obnaża wszystko i gdy tylko w socjalu zawiśnie kartka z prośbami grafikowymi, to przy jego nazwisku pojawia się wzór niczym na szachownicy, który obwieszcza, że co drugi dzień ma kolokwium, a weekendami pisze pracę magisterską, choć jest dopiero na I roku studiów. 😅 Co najlepsze, jeśli zdarzy Ci się raz na ruski rok wyjść na miasto świętować urodziny przyjaciółki, nie zdziw się, że ten pilny student akurat będzie siedział w sąsiedniej loży popijając Bacardi w klubie ze szklanki, choć w pracy twierdził, że cały dzień i całą noc musi przygotowywać prezentację. Oczywiście wiadomo, że jemu też należy się rozrywka, ale po co tak kłamać i kombinować?

NIE MASZ DZIECI WIĘC NIE WIESZ NIC O ŻYCIU

I to chyba jest moja ulubiona grupa, która na wszystkie problemy czy też oczekiwania w pracy ma jedną śpiewkę. Przecież to logiczne, że mamy nie mogą pracować w żadną sobotę, bo nie widziały dzieci cały tydzień. No i co najważniejsze – im wręcz należą się pierwsze zmiany, bo przecież muszą obiad ugotować i zrobić zakupy. Ty kobieto, która nie masz dzieci żyjesz powietrzem i nie masz żadnych obowiązków. Generalnie rodzicielstwo to straszna harówka i powinni za to płacić normalną pensję. Nie mówię, że nie (oprócz tej pensji, bo i tak w Polsce sprawy poszły już dawno za daleko), ale skoro dzieci posiadasz to chyba liczysz się z wszelkimi tego konsekwencjami, a Twoja bezdzietna koleżanka z pracy nie będzie ratować Ci tyłka, gdy tylko piśniesz słowo kierownikowi. 

Tak to już jest, że czasami nie ma sprawiedliwości na tym świecie, a prośby grafikowe i sam grafik potrafi wywołać niezłą g*wnoburzę w zespole. I tylko szkoda w tym wszystkim kierownika, który chciałby dla wszystkich – bez wyjątku dobrze, a nie tak jak większość z uwagi na sympatię komuś zrobić lepiej, a komuś gorzej.

Czy istnieje zatem pracownik idealny, który zawsze na wszystko się zgadza i pokornie przyjmuję grafik takim jakim jest? Myślę, że nie, a temat samego grafiku i próśb zawsze będzie budził sporo emocji – niejednokrotnie fochy i dąsy, bo ktoś znowu ma lepiej ode mnie. 😉 Przerabiałam to na własnej skórze, więc doskonale wiem o czym mówię. Jednak szkoda nerwów na tak błahe sprawy, a pracować przecież trzeba. Nie ma co oglądać się na innych, tylko zakasać rękawy i robić to co trzeba.

Archiwa

Facebook

NAPISZ DO MNIE, A BYĆ MOŻE TWOJA OPOWIEŚĆ TRAFI NA BLOGA.🖐🛒

    Podaj dalej!

    You may also like...

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *