Kasjer o grzechach klientów. To sklep, a nie wysypisko!

Czas ucieka nieubłaganie. Dopiero był początek maja, dlatego ciągle tkwiło we mnie przekonanie, że: “Eee, Beata spokojnie, masz jeszcze cały miesiąc na napisanie czegoś na bloga”. I tak zostały raptem 2 dni do końca miesiąca, a ja wciąż nie mam ani pomysłu, ani gotowego tekstu i tak naprawdę CZASU,  a nie mogę przecież zawieść siebie i założenia, które udaje mi się od ponad 2 lat realizować. Tak więc spinam tyłek i biorę się do roboty – bez zbędnych wymówek!

Wreszcie mnie natchnęło. Pisałam już o tak wielu aspektach pracy w handlu, że uwierzcie, czasem ciężko wpaść na coś, co nie będzie odgrzewanym 🥩kotletem (oczywiście schabowym – swoją drogą moim ulubionym!) Kasjer o grzechach klientów 

To o czym napiszę, nie będzie na pewno niczym odkrywczym dla samych kasjerów i pracowników sali sprzedaży. Jednak może to zaskoczyć osoby spoza handlu, a jednocześnie nakreślić im dobre wzorce zachowania podczas robienia zakupów. Życzyłabym sobie, aby każdy klient miał w sobie wypracowane pewne normy i standardy, dzięki którym nigdy więcej, nie będę musiała opisywać absurdalnych zachowań.

Nie lubię chodzić po sklepach. Odkąd pracuję w handlu, można nawet powiedzieć, że znienawidziłam zakupy. Jednak pewnych rzeczy nie przeskoczę i kilka razy w tygodniu muszę odwiedzić choćby sklep spożywczy. Gdy wcielam się w rolę klienta, jakby z automatu zachowuję się jak typowy pracownik tego sklepu. Nie przejdę obojętnie obok porozrzucanych foliowych reklamówek lub t-shirtu, który akurat zsunął się z wieszaka i leży na podłodze i po którym właśnie depcze jakaś małolata, którą stać nawet na drwiący komentarz rzucony do koleżanki:

No może i mają, ale szanowny konsumencie – to Ty ten syf uczyniłeś. Depczesz po białej koszulce, która jest własnością sklepu i nie przyjdzie Ci nawet do głowy, aby ściągnąć choć na chwilę tę jakże ciężką 👑koronę ze swej szanownej głowy i zachować się, jak CZŁOWIEK, odkładając ją na wieszak. Sklep odzieżowy jest fenomenalnym miejscem, w którym można zaobserwować całą gamę patologii. Pracowałam kiedyś w jednym z nich i to co można zastać w przymierzalniach, to czasami przechodzi ludzkie pojęcie. Klienci mają jakieś mylne przeświadczenie, że jeśli nie są u siebie to wolno im wszystko, bo przecież KLIENT NASZ PAN. Nic bardziej mylnego! To, że zostawiasz swoje pieniądze w sklepie, nie upoważnia Cię do tego, abyś w nim bałaganił i nie szanował dostępnych tam produktów. 

Pani w eleganckim garniturze. Czuć od niej piękną i zdecydowaną woń perfum, a jej głowa nosi się wysoko i dumnie. Wybrała się na popołudniowy shopping i rewiruje każdy centymetr sklepu. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że ubrania, których dotyka i przymierza do siebie, traktuje jak zwykłe szmaty. Zdjąć z wieszaka koszulkę – nie problem. Założyć ją z powrotem i odwiesić na swoje miejsce – zdaje się być wspinaczką na 🗻Kilimandżaro. I tak odkłada na półkę z jeansami wieszak, a koszulkę rzuca na stojak. Nie trzeba długo czekać, aby inny klient tę koszulkę strącił (nieświadomie) i żeby małolata (o której pisałam wyżej) właśnie ją podeptała.

To samo tyczy się sklepów spożywczych. Dział warzywa i owoce, a tam dostępne jednorazowe rękawiczki i siatki dla klientów. Standardem już są kosze, do których można zużytą rękawiczkę wyrzucić, ale po co to robić, skoro można ten plastik rzucić na jabłka i iść dalej, aby nasyfić w innym miejscu. Nie trzeba daleko szukać. Oto Pan X. który choć dorósł już dawno, jak dziecko musi tu i teraz (w sklepie) otworzyć napój i go wypić. Widać, że spragniony, bo łyka płyn na raz. Dobrze, że nie zapomniał pustej butelki włożyć do koszyka i za nią zapłacić. Szkoda natomiast, że zapomniał, że kompletny produkt zawiera także nakrętkę, którą zostawił na palecie z papierem toaletowym. Przecież są pracownicy, to po księciu posprzątają.

Hitem są sytuację, gdzie klient wchodzi do sklepu z jakimś jedzeniem zakupionym w innym miejscu. Konsumuje go na sali sprzedaży, poczynając dalsze zakupy. I tak np. jabłko – a właściwie jego pozostałość, czyli ogryzek zostaje przez niego wrzucony do koszyka zakupowego – to taki napiwek dla kasjera, jakby jeszcze ktokolwiek miał jakieś wątpliwości.

Koszyki lub wózki zakupowe to przydatna rzecz. Fajnie, gdy są pod ręką zaraz tuż przy wejściu. Wtedy tak łatwo i przyjemnie robi się zakupy. Każdy sklep ma wydzielone miejsce, w którym wg pewnych NORM powinno się odstawiać koszyk lub wózek po zakończonych zakupach. Ale po co się fatygować i wjechać wózkiem w wózek lub odstawisz koszyk na koszyk, skoro jest tyle wolnej przestrzeni. Zostawię koszyk na środku (najlepiej pod nogami innych klientów), a wózkiem wyjadę w najbardziej odległą część parkingu i go tam porzucę. Przecież tabuny pracowników aż proszą się, aby po królowych i królach posprzątać. Nigdy tego nie zrozumiem, naprawdę!

Oczywiście, żeby nie demonizować… Nakreślone przeze mnie wyżej sytuację stanowią pewien procent konsumentów. Na całe szczęście istnieje też całkiem spora część osób, których kultura i obycie powodują, że potrafią oni doskonale odnaleźć się w społeczeństwie i odegrać jakże trudną rolę klienta, jednocześnie nie pozostawiając po sobie rozczarowania w oczach tych, którzy na co dzień są stałymi widzami komedii i dramatu.

Dla takich klientów – warto być kasjerem.👍 

Warto wrócić do korzeni i odpowiedzieć sobie na pytanie, jaki jest cel mojego bloga. To właśnie ciągła edukacja społeczeństwa i ukazywanie pewnych zachowań, z którymi pracownicy handlu muszą się mierzyć w swojej pracy. Nie chodzi tutaj o nieustanne narzekanie na klientów i mówieniu o nich wyłącznie w złym tonie. Nie wrzucam wszystkich do jednego worka. Chcę wierzyć, że niektórzy może są nieświadomi  i uważają, że czynią dobrze. Czasami wystarczy zwrócić na coś uwagę, a nóż coś się zmieni w myśleniu i w nawykach. Oby tylko na lepsze.🤞

Archiwa

Facebook

Podaj dalej!

You may also like...

4 komentarze

  1. Dzięki Ci za ten wpis jest merytoryczny i rzeczowy podnosi na duchu i inspiruje. Tak trzymaj!

  2. Pracownik handlu pisze:

    No nie napisałaś nic o poprzyklejanych gumach do żucia do butelek, wyplutych na podłogę, o rozpruwaniu towarów (jogurty przygniecione cięższym towarem) i rzuconych np w napoje, o pozostawionych „smarkach” po całym sklepie, gdzie nie gdzie pety, o wspomnianych wypitych napojach, wyzartych cukierkach, orzeszkach itp, rozbiciu szklanego towaru i nie zapłacenie za niego, o porozrzucanych wędlinach z lodówek, podobnie jak jogurty, nie wspominając o pieczywie…. Zdarzyło się nawet tak, że dosłownie pod magazynem klientka się wypróżniła……

  3. Kitty24 pisze:

    Pracuję przy kasach samoobsługowych-tam to dopiero jest „fun”. Notoryczne zostawianie foliowych woreczków i rękawiczek byle gdzie, paragony latają tu i tam a śmietniki są przy każdym stanowisku. Wózki z koszykami zostawia się gdzie popadnie, najlepiej w ” ciągu pieszym” czyli na środku, w strefie gdzie się chodzi, gdzie kasjer biega i lata między stanowiskami, żeby klientowi pomóc. Chyba ten slalom to dla naszego zdrowia. Albo odkładanie koszyków-widzi taki jeden z drugim, że chodzę,zbieram i układam te kosze w jednym miejscu, stoi obok mojej misternie ułożonej wieży i co robi? Walnie koszyk obok albo zostawi na samośce. Masakra jednym słowem i chyba złośliwość „rzeczy żywych”..

  4. Oj, bo kasjerzy powinni być WDZIĘCZNI za to, że w ogóle mają możliwość posprzątania po księciu, w końcu jakby nie on, to by zdechli z głodu, tak? 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *