Fale upałów w ostatnich dniach dają się nam wszystkim we znaki. Z jednej strony to świetna informacja dla urlopowiczów, którzy łakną promieni słońca. Gorzej jednak z tymi, którzy muszą pracować i niestety, ale o klimatyzacji mogą tylko pomarzyć.
I oczywiście nie ma co płakać, bo oprócz naszej branży istnieje wiele innych zawodów, które muszą sobie radzić z gorącem na swój sposób. Niemniej, jak powszechnie wiadomo, długotrwały upał wpływa mocno na samopoczucie, a ściślej mówiąc na rozdrażnienie. Klienci nieraz dają popalić, jakby tego 🔥ognia było jeszcze mało. Pracownicy handlu też nie pozostają dłużni, gdy np. przyjeżdza wielopaletowa dostawa i cały towar wymaga natychmiastowego rozładunku, a z każdej alejki dobiega rozpaczliwe wołanie o pomoc.
O jejku jak tutaj chłodno
Klientom ogólnie ciężko dogodzić. Wszyscy dobrze znamy realia handlu. Mało rąk do pracy, a roboty tyle, że ciężko nad tym zapanować. Wystarczy wejść do pierwszego-lepszego marketu, a tam widać wszystko jak na dłoni. Pracownicy niczym mrówki biegają od magazynu do sali sprzedaży. Nic więc dziwnego, że pot im się po plecach leje. Jeśli mają tylko możliwość to ustawiają klimatyzację na możliwie najniższą temperaturę, zwłaszcza gdy upały dają się wszystkim we znaki. Jednak nawet w takich momentach znajdzie się upierdliwy klient, który stanie na środku i głośno zaprotestuje:
To samo działa w drugą stronę. Czyli zimą, gdy stanowisko kasjera znajduje się tuż przy drzwiach, a mróz wwierca się aż do mózgu, zawsze znajdzie się ktoś, kto okaże niezadowolenie i powie:
Ostra jazda Magdy Gessler na rolkach
Ludziom się wydaje, że temperatura w sklepie ustawiana jest na życzenie klienta. Być może jakieś “mądre głowy”, które wciąż wierzą w hasło: KLIENT NASZ PAN, twierdzą też, że tak powinno być. To najpewniej teoretycy, którzy z handlem mają do czynienia tyle co Pani Magda Gessler z jazdą na rolkach – nie obrażając oczywiście Pani Magdy.
Odchodząc trochę od tematu na myśl przyszła mi jedna sytuacja, która spotkała moją koleżankę z branży spożywczej. Jak to usłyszałam, nie mogłam się nadziwić ludzkiej głupocie. Do sklepu zadzwoniła klientka z pytaniem, czy nie będzie problemu, żeby zwrócić kilka sztuk czekoladowych batoników, które kupiła dzień wcześniej. Chcecie poznać powód zwrotu? To usiądźcie.😅
Okazało się, że ta jakże inteligentna Pani zostawiła batoniki w samochodzie na kilka godzin i gdy wróciła (tutaj szok!) – wszystkie się rozpłynęły! Wg niej nie powinien to być kłopot dla sklepu i żądała wymiany na nowe. Takich mamy właśnie rozpieszczonych klientów.
Ale nie martwcie się… lato dopiero się zaczyna i na pewno podobnych sytuacji będzie jeszcze całe mnóstwo. Obiecujcie jednak, że o każdej będziecie informować mnie na bieżąco! Takie smaczki lubię najbardziej. Trzymajcie się dzielnie!
NAPISZ DO MNIE, A BYĆ MOŻE TWOJA OPOWIEŚĆ TRAFI NA BLOGA.🖐🛒
Polecam: Skarpetki w zwierzęta
Archiwa
Podaj dalej!