Gdy ponad 10 lat temu rozpoczynałam swoją przygodę z handlem, nie przyszło mi nawet do głowy, żeby zastanawiać się, czy praca w niedzielę to coś z czym mogę walczyć lub się nie zgadzać. Po prostu – był to zwykły dzień handlowy, tak jak każdy inny. I nagle przyszedł rok 2018, kiedy to przeforsowano ustawę i wprowadzono zakaz handlu w niedzielę, który z roku na rok stawał się bardziej zaostrzony… Jednak czy, aby na pewno? Kasjerzy vs niedziela
Pomysł o wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę budził wiele kontrowersji. Niedowierzano, że to co było zaledwie ideą, stanie się rzeczywistością. Temat ten zgromadził wokół siebie zarówno przeciwników, jak i zwolenników, jednak nikt tak naprawdę nie zapytał o zdanie tych, których handel w niedziele dotyczył bezpośrednio – mowa o pracownikach handlu.
KASJERZY PRACUJĄ NA PEŁNY ZEGAR
Kasjerzy to grupa zawodowa, która w zdecydowanej większości jest zwolennikiem ustawy o zakazie handlu w niedzielę. I trudno się temu dziwić, gdy handel w ostatnich latach przybrał postać pracy na pełny zegar. Coraz więcej placówek handlowych zaprasza klientów przez 24 godziny na dobę, co wiąże się z 3 zmianowym systemem pracy. O systematyczności nie ma tu mowy. Powrót z pracy o 22:00 lub 7:00 powoduję ograniczony kontakt z rodziną i przyjaciółmi. Brak regularności sprawia, że organizm staje się zmęczony i rozdrażniony.
Oczywiście w tym miejscu mogą pojawić się słowa sprzeciwu ze strony handlowców stacji benzynowych, bo ich charakter pracy także pozostaje 3 zmianowy, a o wolnej niedzieli mogą oni tylko pomarzyć. Dodać jednak należy, że paliwo, które jest całym clou stacji benzynowych można potraktować jako środek niezbędny do życia – mam na myśli szeroko rozumiany transport (karetki, dostawy świeżych produktów itp.). Nie mam na myśli towaru, który jest sprzedawany przy okazji tankowania (od hot-dogów po wycieraczki samochodowe), bo bez tego z całą pewnością każdemu uda się przeżyć w niedzielę.
LUKA PRAWNA - GDZIE DIABEŁ NIE MOŻE, TAM POLAKA POŚLE
W ostatnim czasie, niemal jak grzyby po deszczu wyrastają placówki pocztowe w miejscach, gdzie nigdzie wcześniej nie można było nadać żadnej paczki. Na osiedlowych sklepach spożywczych zawisły wielkie szyldy, które informują klientów o sprzedaży w każdą niedzielę. Kombinowanie to domena, która wszystkim kojarzy się z polskim narodem, bo gdzie diabeł nie może, tam Polaka pośle. I święte słowa.
Ustawa z dnia 10 stycznia 2018 r. o ograniczeniu handlu w niedziele i święta oraz w niektóre inne dni mówi wyraźnie, że istnieje kilka wyjątków, w których zakaz handlu w niedzielę nie obowiązuje. Tym wyjątkiem jest m.in. przekształcenie zwykłego sklepu w placówkę świadczącą usługi pocztowe. Jak się okazuję, nie jest to wcale trudne do zrealizowania, bo sklepów, które omijają w ten sposób zakaz handlu w niedzielę jest z każdym dniem coraz więcej. Mało kogo obchodzi, co na ten temat myślą najbardziej zainteresowani – KASJERZY.
Z najnowszych doniesień wynika, że proceder ten ma zostać powstrzymany. Posłowie pracują już nad wprowadzeniem kilku zmian. Dzięki nim, przekształcenie sklepu w placówkę pocztową nie będzie już takie łatwe – dochód z działalności pocztowej musi być większy niż z pozostałej. To dobra wiadomość, tym bardziej gdy zdarzają się przypadki, że sklep, który deklaruję usługi pocztowe, nie potrafi lub nie chce przyjąć paczki – taki to właśnie paradoks.
Co więcej, warto także podkreślić fakt, że jeśli już jakiś sklep wywiązuję się z deklaracji usług pocztowych, to wszystko co jest związane z procesem odbierania, magazynowania i przekazywania dalej paczek zostaje na głowie kasjerów. To kolejny obowiązek, za który jak mi wiadomo nikt nie otrzymuje dodatkowego wynagrodzenia, bo i po co? Przecież pracownicy handlu są nie do zajechania! W takim sklepie nie ujrzymy osobno wydzielonego okienka – jak na poczcie. Pracodawcy tylko zacierają ręce, by ominąć prawo, dlatego o dodatkowym etacie można tylko pomarzyć.
Pora zapytać kasjerów, co myślą o pracy w niedzielę…
Kasjerzy vs niedziele
W ankiecie, która została przeprowadzona za pośrednictwem grupy na Facebook-u udzielono 4121 głosów (dane na dzień 28.07.2021 r. godz. 10:30).
Nie dziwi wcale fakt, że niemal wszyscy respondenci uważają, że niedziela to czas dla rodziny, jednocześnie wyrażając dezaprobatę dla pracy w ostatni dzień tygodnia. Kasjerzy słusznie zauważają, że w niedzielę klienci chętnie przychodzą do sklepu, ale nie na zakupy, a bardziej w celach rekreacyjnych, urządzając sobie spacery często z całą rodziną (przykład galerii handlowych). Aż 525 badanych osób, podkreśla fakt, że przychodząc w niedzielę do pracy nie otrzymuje żadnego dodatku pieniężnego. 50 kasjerów wyraża chęć pracy w niedzielę w zamian za dodatek pieniężny nie równoznaczny z dniem wolnym w tygodniu. 46 respondentów podkreśla, że otrzymuję premię za pracę w niedzielę, natomiast 31 badanych twierdzi, że może pracować w niedzielę, jednak w zamian za co drugi weekend wolny. Zaledwie 14 osób wyraża chęć pracy w niedzielę bez dodatkowych wymogów.
Dane przeze mnie zebrane nie budzą żadnego zaskoczenia. To tak, jakby wśród nauczycieli zadać pytanie, co sądzą oni o prowadzeniu zajęć także w sobotę? Z pewnością żaden z nich nie byłby zadowolony i wyniki ich ankiety prezentowałyby podobne odpowiedzi. Punkt widzenia zawsze zmienia się wraz z punktem siedzenia. O zniesienie zakazu handlu w niedzielę zagorzale walczą ci, co z handlem nigdy nic wspólnego nie mieli:
Przecież za to, że pracujecie
w niedzielę, otrzymujecie dzień
wolny w tygodniu!!!
No tak, to prawda. Tylko na co komu wolna środa lub wtorek, skoro wszyscy bliscy są wtedy w pracy lub w szkole?
Ponadto – częstym, używanym przez nich argumentem pozostaje fakt, że służby i wiele innych branż także pracują w niedzielę i święta, a handlowcom zwyczajnie poprzewracało się w głowach. Warto jednak zauważyć znaczącą różnicę choćby pomiędzy sklepem spożywczym, a pogotowiem lub policją. Bez tych pierwszych przeżyjesz w ten jeden dzień tygodnia. Wystarczy tylko dobra organizacja prywatnego czasu, aby zaplanować i dokonać odpowiedniej ilości zakupów przed niedzielą niehandlową. Przecież to takie proste, prawda?👍
Polecam: Skarpetki w świnki
Archiwa
Podaj dalej!
Nie bardzo rozumiem fragmentu dotyczącego stacji benzynowych. Benzyna nie jest produktem pierwszej potrzeby, a służby mają własne punkty tankowania. Widziałaś kiedyś karetkę, lub radiowóz tankujący na stacji? No dobrze, ale przymijmy, że jest to towar pierwszej potrzeby i nie można zatankować w sobotę. No nie wiem… np. kasjer z Biedronki w wolną niedzielę chce pojechać z rodziną do lasu… w końcu ma prawo. W niedzielę handlowe co 20 klient kupuje paliwo, a ruch jest 3 razy większy. Jak myślisz, gdzie idą po piwo, czy wódkę ci, którzy nie zakupili jej w Biedronce?
Ja mogę nawet pełnić służbę i tankować te „ważne” auta w niedzielę, ale na służbę polegającą na zapewnieniu wódki społeczeństwu to ja się nie pisałem. W każdym razie coś jest nie tak. Polecam przemyśleć „wyjątkowość” stacji benzynowych. Ja mogę powiedzieć, że chleb to też towar pierwszej potrzeby. Pozdrawiam.
Pisząc o stacji benzynowej nie miałam na myśli osób, które przychodzą do niej po alkohol lub papierosy. Niestety, koncept stacji benzynowych w ostatnich latach mocno się zmienił i często bardziej przypominają one sklepy spożywcze, aniżeli faktycznie miejsce, w którym tankujemy samochody. Masz racje – coś tu jest nie tak.
Opowiem taką anegdotkę z życia :). Mam znajomego. Znajomy wychodzi z założenia, że sklepy powinny działać 24/7, „bo taka specyfika pracy” i „zawsze każdy powinien mieć możliwość zrobienia zakupów” i „trzeba zrozumieć drugiego” (!). Kiedyś spotkaliśmy się przed Bożym Narodzeniem gdzieś na ulicy, na co on ze sztucznym zatroskaniem w oczach pyta, czy jadę do domu na święta. Mówię, że nie, bo pracuję w Wigilię, więc będę siedzieć tu sama (cała moja rodzina jest na drugim krańcu Polski, nie opłaca się jechać w pierwszy dzień świąt i być tam popołudniem, żeby wrócić drugiego dnia rano). Dodałam, że nie narzekam, bo co drugą Wigilię mam wolną, więc i tak mam lepiej niż w niektórych sklepach. Na co znajomy nagle palnął mi kazanie (a jak Boga kocham nie narzekałam na nic, jak rzadko :D), że przecież taka praca, że to normalne, że pracuje się w Wigilię w handlu, że on by chciał zakupy zrobić też w pierwszy czy drugi dzień świąt (!!)… Na co mu przerwałam:
– A Ty ile masz wolnego?
-…a jakie to ma znaczenie?
– No ile?
– No, dwa tygodnie.
– Po co ci tyle?
– No wiesz co, przecież muszę się przygotować do świąt, później rodzina z Belgii przyjeżdża, a później jadę w Alpy na Sylwestra.
– Fajnie, że ja nie muszę się przygotowywać do świąt i nie chcę nigdzie jechać.
– Ale ja mam inną pracę, to mogę sobie pozwolić!
– Tak? A Ty nie pracujesz czasem dla Arabów?
– No tak i co?
– Ale oni nie mają Bożego Narodzenia. Co ich obchodzą Twoje święta? Mógłbyś im szybciej apkę dowieźć, a nie nagle rypnęliście sobie wszyscy dwa tygodnie urlopu, a klient przez to będzie czekał dwa tygodnie dłużej
– Ale to co innego, oni i tak długo czekają…
Tak że ten. Tak to właśnie wygląda, ja muszę mieć dwa tygodnie wolnego na święta i sylwestra, a ty najlepiej pracuj we wszystkie święta 😉