Niewątpliwym jest fakt, że rozwój technologii odgrywa bardzo ważną rolę w życiu każdego człowieka. Dzięki ciągłemu postępowi, mamy możliwość uczestniczenia w przełomowych momentach w dziejach ludzkości. Ma on wpływ na wiele sfer życia. Odpowiada często za zdrowie i poprawia komfort codziennego funkcjonowania. Rozwój ten widoczny jest gołym okiem. Wystarczy włączyć telewizor, by na pierwszym, lepszym kanale znaleźć film lub serial z minionej dekady. Architektura, samochody, ubrania i styl ludzi, znacznie różnią się od tego, co współczesne. Pomyślicie sobie, że wzięło mnie na jakieś filozoficzne przemyślenia… Nic bardziej mylnego.
W niniejszym wpisie odniosę się do jednego z akapitów z artykułu “Z życia kasjera” - dla przypomnienia wklejam zdjęcie z fragmentem.
Inspiracją do stworzenia niniejszego wpisu są klienci, którzy chcą być trendy, ale nie zawsze im to wychodzi. 😉 Może jestem nad wyraz dziwnym i uszczypliwym kasjerem. Być może innym to nie przeszkadza i nie widzą w tym żadnego problemu.
Mnie na nieszczęście, do szewskiej pasji doprowadza sytuacja, w której podchodzisz do kasy i zapytany o kartę lojalnościową odpowiadasz, że ją masz (BRAWO TY!). W dłoni dzierżysz portfel – myślę sobie: SUPER, WRESZCIE KTOŚ SIĘ PRZYGOTOWAŁ DO PŁATNOŚCI! Logicznym tokiem już wyobrażam sobie, jak go otwierasz i szybkim ruchem wyjmujesz z pierwszej przegrody niniejszą kartę, by móc dopełnić całą transakcję. Jakie jest moje zdziwienie, kiedy nieśmiało zaczynasz coś mruczeć pod nosem, a na Twojej twarzy pojawia się dziwny uśmieszek. Próbuję szybko powiązać fakty i zrozumieć Twoje zachowanie. Czasami głupio jest powtarzać kilka razy dane pytanie, bo nigdy nie wiesz na kogo trafisz. Czasami, ktoś może obrócić to przeciwko Tobie i krytycznym tonem oznajmić:
Dlatego wolę nie ryzykować i czekam aż nadejdzie zbawienny zwrot akcji i może wyjaśnisz, co aktualnie sobą prezentujesz. Rzucasz nerwowym spojrzeniem. Widzę, że się peszysz. Wyciągasz telefon. Myślę sobie: AHA… KOLEJNY TRENDY KLIENT. Tak samo cichym tonem mówisz coś o aplikacji. Ja niewzruszona czekam, a w głowie kłębią mi się myśli, o tym że pewne dobra tej planety nie powinny być dostępne dla wszystkich. Absolutnie jestem daleka od dyskryminacji kogokolwiek. Ale patrzę na klienta (kobieta) i widzę, że nie do końca wie, co robi. Zaczyna robić się nerwowo, a tłum za klientką powtarza ruch niczym stonoga – przebierając z nogi na nogę, z nogi na nogę oraz ruch niczym kura, a właściwie kury głowa (tego nie muszę już chyba tłumaczyć).
W końcu klientka mówi, że ostatnio wnuczek zainstalował jej aplikację, tylko nie może jej teraz odnaleźć i prosi mnie o pomoc. Ja nauczona – co nie moje, to nie dotykać, mówię, że nie mogę wziąć jej telefonu do ręki, ale jeżeli poszukuję aplikacji X.X., to widzę ją na pierwszym pulpicie i że wystarczy w nią kliknąć. W końcu się udało. Klientka prezentuje mi przed nosem ekran z kodem karty.
O losie! Jaka niefortunna transakcja...
Oznajmiam jej z przykrością, że skanery, w które nasza firma jest wyposażona nie czytają kodów z ekranu telefonów. Proszę więc klientkę o podyktowanie mi całego nr, który znajduje się poniżej kodu (łącznie 13 cyfr), celem wpisania go do systemu komputerowego. Klientka zakłopotana rozpoczyna poszukiwanie okularów w torebce. Już mnie słabi, dlatego z politowaniem mówię, żeby podała mi ten telefon i wpisuje czym prędzej nr karty – łamiąc tym samym swoje wewnętrzne zasady. Zadowolona z przebiegu transakcji klientka otwiera portfel, aby dokonać płatności. Wyciąga banknot, a ja mimochodem zerkam na jej ręce.
Patrzę i nie dowierzam...
Pierwsza przegroda powyżej zdjęcia (to zapewne jej wnuczek, który zainstalował nowoczesną aplikację) – karta lojalnościowa naszej firmy. Już nawet nie mam siły tego w żaden sposób komentować. Być może klientka chciała się po prostu nauczyć obsługi tej aplikacji, ale dlaczego do diaska robi to w “godzinach szczytu”?! Po drugie jeżeli już eksperymentalnie i namacalnie chciała tego doświadczyć, to dlaczego nie przewidziała wszystkich możliwych ewentualności, które mogą przyczynić się do opóźnienia całej transakcji?🤦♀️
Oczywiście, nie jestem idealnym kasjerem. Zdarza mi się czasem “przewalić oczami” lub obsłużyć bez większego zaangażowania (mam świadomość, że mój przełożony może przeczytać ten wpis – ale trudno… jestem tylko człowiekiem, a nie japońską maszyną). Dla podsumowania mojego wywodu, chciałabym jeszcze tylko dodać, że absolutnie nie przeszkadzałaby mi “ciamajdowatość” klientów, ale niestety oni sami na to pracują. Gdyby sytuacja miała miejsce w momencie pustej sali sprzedaży, a przy stanowisku kasowym znajdowałabym się sam na sam z klientką – z ręką na sercu, mogłabym jej (w dodatku z czystą przyjemnością) wytłumaczyć, jak obsługiwać tę aplikację. Niestety presja tłumu będącego za nią – w postaci i uniemożliwia mi takie ludzkie odruchy. Znajdujemy się obecnie w czasach, które nie są łatwe, a pęd życia powoduje zatracenie niektórych podstawowych wartości. To smutne, ale jestem tego codziennym świadkiem.
*we wpisie wykorzystane porównania klientów do zwierząt (kura, stonoga) mają na celu nakreślić wyłącznie formę ruchu, który zaobserwować można w kolejce do kasy. W żadnym wypadku, nie należy interpretować tych porównań jako formę obrażania klientów.
CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO Z WPISAMI? ZOSTAW SWOJEGO E-MAILA, A JA POINFORMUJĘ CIĘ O NOWYM WPISIE. ⬇
Newsletter
Archiwa
Podaj dalej!